Leczenie dzieci

Z radością zauważamy, że w naszej przychodni leczy się coraz więcej dzieci.

Choć ci najmłodsi pacjenci pod wieloma względami wymagają więcej uwagi z przyjemnością widzimy ich w naszych gabinetach.


Każdemu małemu pacjentowi chętnie poświęcimy czas i postaramy się aby wizyta u dentysty była ciekawą przygodą, a nie przykrą koniecznością. Za gotowość do współpracy wszystkie dzielne maluchy staramy się nagrodzić drobnym upominkiem.

Aby uatrakcyjnić wizytę proponujemy dzieciom kolorowe wypełnienia (plomby) do zębów mlecznych (ponieważ są to wypełnienia światłoutwardzalne nie możemy zaproponować ich dzieciom leczącym się na ubezpieczenie, gdyż jest to materiał niezgodny z wykazem materiałów gwarantowanych przez NFZ). Także lakowanie zębów mlecznych wykonujemy barwnymi materiałami, których kolor dziecko samo może wybrać. Dzięki możliwości wybrania koloru wypełnienia niejeden maluch chętnie przychodził „wyrzucać robaki z zębów"


Tak jak u dorosłych, wszystkie zabiegi , które mogłyby być bolesne chętnie wykonujemy w znieczuleniu miejscowym. Dodatkowo przed wkłuciem igiełki smarujemy dziąsło pachnącym owocami żelem znieczulającym, aby znieczulenie było dla dziecka możliwie bezbolesne.

Drodzy rodzice radzimy zadbać o zęby dziecka jak najwcześniej, aby oszczędzić dziecku niepotrzebnego stresu oraz uniknąć w przyszłości dużych wydatków.
Prosimy, nie czekajcie, aż dziecko powie Wam, że boli je ząb - wtedy może być za późno na stopniowe zbudowanie zaufania i przyzwyczajanie dziecka do wizyt w gabinecie, gdyż musimy działać szybko aby ulżyć małemu pacjentowi w bólu.

Jeśli jest taka możliwość poproście kogoś z rodziny aby wam towarzyszył i zabierzcie dziecko ze sobą, gdy sami umawiacie się do leczenia. Gdy dziecko będąc u nas pierwszy raz koloruje wraz z tatą lub ciocią obrazek podczas gdy mama ma leczony ząbek też chętnie pozwoli sobie obejrzeć ząbki.

Najkorzystniejsza jest sytuacja, kiedy pierwsza wizyta dziecka w naszej przychodni jest wizytą profilaktyczną, nie związaną z leczeniem, a jedynie z lakierowaniem ząbków pędzelkiem lub zakładaniem kolorowego laku na zdrowe zęby, aby zabezpieczyć je przed próchnicą. Dziecko podczas takiej wizyty oswoi się z gabinetem i znajdującymi się w nim urządzeniami, a dentysta stanie się uśmiechniętą panią, która maluje zęby w kolorowe wzorki.

Nie zapominajcie Państwo, że pierwsze STAŁE zęby pojawiają się w wieku 6 lat a nawet wcześniej więc w tym okresie  dobrze jest umówić dziecko do stomatologa aby zalakować nowowyrznięte zęby (szóstki).


Nie twórzmy atmosfery zagrożenia. Często nieświadomie przekazujemy nasze lęki dzieciom. Nerwowe powtarzanie „nie bój się, nie będzie bolało” dają dziecku sygnał, ze jest się czego bać. Pamiętajmy, że pierwsza wizyta u dentysty jest dla dziecka sytuacją nową, i lęk powoduje głównie fakt, że mały pacjent nie wie czego może się spodziewać w nowym miejscu i wśród obcych ludzi. Najważniejsze jest spokojne i rzeczowe wytłumaczenie dziecku, co się będzie działo. Prosimy też, aby jeśli już dziecko na pierwszą wizytę przychodzi z bolącym zębem nie obiecywać mu że "pani tylko popatrzy".  Żeby pomóc dziecku z bolącym zębem, nie wystarczy, że obejrzymy ząb, a raz oszukane dziecko już nigdy nam nie zaufa. Zdecydowanie lepiej jest wyjaśnić krótko, że aby ząb przestał boleć trzeba go wyleczyć.

Pamiętajmy wreszcie : Spokojny rodzic, to mniej zestresowane dziecko.

Cenną pomocą w przygotowaniu małego dziecka do wizyty u dentysty mogą być bajki. My gorąco polecamy bajkę terapeutyczną "Benio u dentysty" autorstwa Pawła Księżyka którą mogą Państwo znależć na stronie www.bajki-zasypianki.pl/dentysta-dzieci. Niektóre popularne serie bajek także posiadają historie o leczeniu zębów np. "Kamyczek u dentysty", "Tupcio Chrupcio. Dbam o zęby". Warto zorientować się czy nie możemy dziecku przybliżyć gabinetu stomatologicznego posługując się losami ulubionego bohatera.

Jeżeli szukacie Państwo raczej kreskówek niż bajek do czytania zachęcam do pokazania dziecku bajki "Jama ustna i zęby" z serii "Było sobie życie". Z pewnością zainteresuje nawet nieco starsze dzieci, a przedszkolaki skutecznie przekona, że warto myć i leczyć ząbki.

Na koniec dzięki uprzejmości dr. Bartosz Niedziółki zapraszamy do lektury „bajki o robaku zębowym”, dostępnej także na stronie autora www.doktorbart.pl

Robak zębowy

Żył w pewnym mieście robak zębowy,

który miał trzy straszne głowy,
a w każdej z nich wielkie oczy,
by widzieć dobrze nawet w nocy.

Trzy szerokie, bulwiaste nosy

sterczały z głów niczym kokosy.
Trzy długie, ruchliwe języki
wiły się jak jadowite wężyki.


A oprócz tego, moi mili,

miał długi tułów z wypustkami kolorowymi
zwieńczony smukłym ogonkiem z haczykiem,
którym zwinnie wywijał z bojowym okrzykiem:
próch-, próch-, próchnica!!!

Na dodatek, by szybko skakać

z zęba na ząb lub z buzi do buzi,
miał dziesięć nóżek z przyssawkami
w kolorze kawy, trawy i róży.

Zdarzało się nierzadko,

że musiał uciekać przed szczotką i pastą.
Rozkładał wtedy szybko skrzydełka
i czmychał z buzi, gubiąc wiertełka.

Na widok wroga ogarniała go trwoga.
Jego życie to ciągła ucieczka i droga
z mleczaka na mleczak, z ust do ust -
taki miał stworek oryginalny gust.

Dziś robak szukał nowego domu,

bezpiecznego w zębie schronu.
Był spragniony i głodny,
nastrój miał zatem niezbyt pogodny.

Rozejrzał się uważnie dookoła,

odgarniając tłuste włosy z czoła.
Chrząknął, podrapał się po brudnym uchu
i splunął za siebie w nerwowym odruchu.

Powiedział sam do siebie:
"Mam chrapkę na zębową sałatkę, mniam.
Mam ochotę na zębową zupę, mniam, mniam.
Mam wielkie pragnienie zjedzenia mlecznego uzębienia, mniam, mniam, mniam"

Mlasnął, przełknął ślinę i zawył smutno:

"Gdybym był molem, mógłbym zjeść futro.
A tak muszę ruszyć na łowy
w poszukiwaniu młodziutkiej głowy.

Kogoś, kto lubi cukierki, batony i lizaki

oraz inne słodkie przysmaki,
prócz tego nie myje zębów wcale.
Ach - westchnął - jak wspaniale".

Spojrzał w lewo - zobaczył Małgosię,
dziewczynkę o sympatycznym głosie,
w której buzi często gościł,
dając upust swej słabości.

Zjadł jej kilka mleczaków -

należały do jego przysmaków.
Gdy zęby myła wieczorem,
nie tryskał już dobrym humorem.

Zmuszony był innej buzi poszukać.

Ciężko westchnął i z nerwów zaczął nogą stukać,
a potem obrócił się trzykrotnie wokół własnej osi.
Uczucie głodu bardzo źle znosił.

Spojrzał w prawo - namierzył Kubusia,
chłopca, któremu nie zamykała się buzia,
miłośnika słodkich batonów,
zajadanych często po kryjomu.

Tym razem z jednym w dłoni

biegł przez trawnik w stronę jabłoni.
Kieszenie wypełniały mu cukierki,
jego drogę znaczyły papierki.

Ząbki Kubusia były już zniszczone

przez robaki zębowe w tym wyszkolone.
Nawet przedtrzonowce nie ostały się całe,
były jak ser szwajcarski podziurkowane.

Odwrócił się i ujrzał Zuzię.
Oj, będą problemy duże!
Jest przecież z tego znana,
że myje ząbki z wieczora i z rana.

Buzię ma zawsze uśmiechniętą,

a z jej ust pachnie miętą.
Szczoteczkę do zębów przy sobie nosi,
o mycie zębów tata jej nie prosi.

Płonne nadzieje, robaku zębowy,

gdzie indziej zmykaj na swoje łowy.
Bój się zamieszkać u Zuzi w ustach,
w jej zębach przejrzysz się jak w lustrach.

Robak dumał, wielkie łzy ronił,
włos tłusty mierzwił na skroni.
Ta rozpacz nie miałaby końca,
gdyby nie nadeszła myśl kojąca.

"Eureka! - zawołał radośnie.

Wiem, gdzie dużo młodych ząbków rośnie.
Udam się dalej na moje łowy -
do żłobka, przedszkola lub do szkoły".

Na myśl o uczcie aż się rozpromienił.

Ożywcza to wizja dla zębowych bakterii,
niezwykle szkodliwych potworów kwasowych,
mieszkańców setek jam gębowych.

Bakterie owe nigdy się nie lenią.
Młodziutkie zęby bardzo sobie cenią.
Nie ma dla nich sensu inne bytowanie
niż mlecznego uzębienia spożywanie.

Robak lubił polować w pojedynkę.

Gdy wyczuł choćby jedną landrynkę,
ruszał na łowy w radosnych podskokach,
śpiewając o życia swego urokach.

Rodzina samolubem go zwała,

do domków w siekaczach go zapraszała.
Próchnicy kosztował troszeczkę,
siły zbierał na wycieczkę.

Ogonkiem uczepił się piórka,
które zgubiła jaskółka.
Z wiatrem żwawo poszybował
w stronę najbliższego przedszkola.

Wylądował na wielkim oknie.

Do szyby przylgnął swobodnie,
by lepiej dzieci obserwować,
jak słodkości będą pałaszować.

Ślina mu ciekła na widok jedzonka

utkanego w dziąsłowych kieszonkach.
Już odnóża brał do buzi,
bo głód dopadł go duży.

Wyciągnął świderek z plecaka,
atrybut każdego robaka,
i zaczął go ostrzyć na ogonku,
marząc o cukierku lub pączku.

Nagle znieruchomiał i pobladł cały.

Dzieci poszły umyć ząbki, a to pech niebywały.
Czyste zęby są niejadalne,
doprawdy, w smaku wprost fatalne.

Wskoczył zatem na psa Burka,

by na jego grzbiecie dotrzeć do szkolnego podwórka.
Na podwórku, jak wiadomo, biega dzieci chmara.
Małe buzie chorych zębów mieszczą co niemiara.

Robak nie mylił się wcale.
Przycupnął na Jackowym sandale.
Po wspinaczce dotarł do chłopca buzi,
gdzie rósł już zębów drugi tuzin.

Odczekał do kolacji, mocno trzymając się języka.

Słuchał mlaskania, jakby to była piękna muzyka.
Już wyobrażał sobie, jak smaczny ząbek chrupie,
jak pluszcze się w tej zębowej, pysznej zupie.

Głos mamy Jacka sprowadził go na ziemię:

"Nie pozwól, by robak zębowy w twej buzi znalazł schronienie.
Umyj zęby dokładnie i nie spiesz się wcale,
pasty i szczotki boją się wszystkie zębowe robale".

Robak z przerażeniem słuchał słów mamy,
aż na ciele wyszły mu czerwone plamy.
"Jeśli Jacek umyje dokładnie zęby,
przyjdzie mi zmienić dietę na owsiane otręby".

Lecz Jacuś, Cukrusiem zwany,

zapomniał przestróg kochanej mamy.
Zjadł baton i tabliczkę czekolady,
więcej połknąć już nie dał rady.

Usnął smacznie, z głową na stole,

śniąc o jutrzejszym na obiad rosole.
A głodny jak wilk robak zębowy
szybko czmychnął na ząb trzonowy.

Rozgościł się, mocno uczepił,
by nawet język Jacka go nie odlepił,
i począł swym świdrem drenować ząb,
tak jak bóbr podgryza dąb.

Jacuś spał smacznie, śnił słodko dalej,

a robak czuł się doskonale.
Radośnie mrucząc, trawił i planował -
chciał domek w zębie sobie zbudować.

Od rana Jacuś skarżył się mamie,

że coś go w zębie strasznie łamie.
Mama, przyczynę bólu znając,
do dentysty zadzwoniła po pomoc.

Doktor Ząbek - pogromca próchnicy
był świetnie znany w całej dzielnicy.
Niejeden ząb już jej wyleczył
i nigdy dziąsła nie skaleczył.

Jacuś zaufał swojej mamie.

Umył zęby, gdy zjadł śniadanie.
Potem bez strachu poddał się kontroli,
przeglądowi stomatologicznemu, który nic nie boli.

Chłopiec wygodnie siadł na fotelu.

Otworzył buzię w szczytnym celu,
by stomatolog mógł w mig
sprawdzić lusterkiem zębów szyk.

 

Doktor uważnie badał buzię.
Znalazł ubytki bardzo duże.
W końcu powiedział, wyraźnie zmartwiony:
"Jacku, ząb musi być naprawiony.

Najpierw trzeba wykurzyć robaka,

bo niezły z niego rozrabiaka.
Następnie plombę najlepszą założyć
i profilaktykę szybko wdrożyć".

Punkt pierwszy poszedł jak z płatka.

Pan doktor zgłębnikiem odnalazł gagatka -
siedział schowany za zębem trzonowym,
obmyślając kolejne wielkie łowy.

Ostrożnie wydobył go pęsetą,

a robak przyjął pozę jakby był atletą.
Napiął swe małe mięśnie i przyssawki,
aż z wysiłku dostał czkawki.

Na nic stawiany przezeń opór,

bo doktor miał szkodnika na oku
i sprawnie wyciągnął go z uzębienia
oraz oczyścił szkliwo z kamienia.

Doktor Ząbek naprawił szkody,

są na to, w postaci plomb, dowody.
Na Jacusia buzi uśmiech znowu gości,
a bezdomny robak zzieleniał ze złości.

Morał z tej bajki płynie taki:

myjcie dokładnie zęby, drogie dzieciaki.
Myjcie je z rana i po obiedzie,
a także po kolacji, by nie być w biedzie.

Niech robak zębowy, bakterią zwany,

z książeczki tylko będzie znany.
Niech daleko od was zamieszka,
bo nieprzyjazny z niego koleżka.

 
Powered by NET@kor